Kawa na opustoszałej old-schoolowej stacji przy szosie, słońce w oczy, okulary za $1 na nosie, wiatr we włosach, muzyka country w głośnikach, pusta droga i gładki asfalt przed nami. Po przygodach tego poranka, opuściliśmy Arizonę i znów znaleźliśmy się w Utah, tym razem na dobre!
USA Drogowe wojaże – część 3.
- Alburquerue, New Mexico
- Petrified forest National Park, Arizona
- Painted Desert, Arizona
- Route 66 and Flagstaff, Arizona
- Grand Canyon NP, Arizona
- Lake Powell, Utah
- Page, Arizona
- Waterhole Canyon, Arizona
- Monument Valley, Utah
- Goosenecks State Park on the San Jose river, Utah
Witamy w Utah!
Był środek lutego a słońce dawało się we znaki, grzejąc mocno nawet przez szyby samochodu (nie żebym narzekała). W przepięknej pogodzie dojechaliśmy na granicę stanów i do Monument Valley (Dolina Pomników). Wciąż jednak byliśmy na terenie Indiańskiego plemienia Navajo.
Dolina Pomników
(Monument Valley – w tym wypadku tłumaczenie tej nazwy jakoś nie bardzo mi pasuje ;))
Wiedzieliście, że ta dolina jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc na Ziemi? Ja nie wiedziałam (ale zdjęcia zrobiłam :)). Budują ją niesamowite formacje skalne, przypominające swoim wyglądem pomniki. Są to głównie skały piaskowcowe, które łatwo ulegają erozji i dzięki temu mogą być kształtowane siłami przyrody – wodą i wiatrem.
Przez środek doliny wiedzie asfaltowa szosa. Jeśli chce się zobaczyć z bliska jedne z największych skał, trzeba jednak odbić z głównej drogi i za opłatą $20 można przejechać częściowo asfaltową i częściowo szutrową ścieżką, która wbija się głębiej w dolinę. My jednak nie ryzykowaliśmy zapuszczenia się tam z wynajętym autem, a poza tym widoki jakie mieliśmy z głównej drogi w zupełności nam wystarczyły.
Sama dolina jest bardzo sucha, rosną tam jedynie kaktusy, okazjonalnie przy większych opadach deszczu nieśmiało wychodzą na świat inne rośliny. Można też niemiło natrafić na kości padniętych zwierząt, kopyta, poroża i inne woniące resztki.
Przepis na zwiedzanie doliny? Przejazd autem i zatrzymywanie się po drodze – nie ma sensu schodzić z głównej trasy, bo widoki wszędzie podobne.
Park Narodowy Zakola Rzeki San Jose
Jest takie słynne miejsce na rzece Kolorado (nie Wielki Kanion), które się zwie Horsehoe Bend. Znajduje się ono w Arizonie, niedaleko miasta Page. Niestety nie udało się nam tam dotrzeć (czas, czas!). Ale ale! Władek znalazł inne, bardzo podobne, a napewno równie piękne miejsce. Znajduje się ono niedaleko drogi z Monument Valley w stronę Moab (tam gdzie Arches NP). Jest to Gooseneck State Park na rzece San Jose.
Żeby się do niego dostać trzeba trochę odbić z głównej drogi, poplątać się po pagórkach, wjechać na jeden z nich, zaparkować na parkingu a jak się wyjdzie z auta i wychyli się nad krawędź, to pod sobą ma się to:
Kolejny wspaniały kanion wyżłobiony przez niepozorną rzekę i odkrywający setki lat historii Ziemi. Przez całą podróż przez Stany miałam tylko jedno w głowie “jak to jest możliwe, że oni mają tyle niesamowitych rzeczy w jednym miejscu?!”. Co za niesprawiedliwość.. ;)
Następne części relacji z wyprawy już wkrótce!