Co jest takiego wyjątkowego w tym mieście, rozciągającym się na siedmiu wzgórzach, jak Rzym, a jednak całkiem innym? Czego nie można ominąć przy ograniczonym czasie i czy warto jechać niezliczone kilometry i długie godziny żeby odwiedzić Lizbonę?
Oj, tak.
Sprawdź całość naszej trasy po Portugalii TUTAJ.
Lizbona oczarowała mnie od pierwszego wejrzenia. Wąskie brukowane uliczki, dachy czerwieniejące w słońcu, domy pokryte kolorowymi płytkami, kręte schody wiodące na szczyty wzgórz, z których rozciąga się niesamowity widok na miasto – czego chcieć więcej?
Światło
Lizbona to miasto jasności. Wyniesione na siedmiu wzgórzach i otwarte na szerokie ujście rzeki Tag, z taflą wody odbijajacą promienie słoneczne, ma dostęp do światła z każdej strony. Budynki, pomalowane na biało lub żółto, z ceglanymi dachami i ogromnymi oknami przyciągają światło. Łagodny klimat i przeganiające chmury wiatry północy odsłaniające błękitne niebo, zapewniają jeszcze więcej słonecznych dni.
Lubisz kolorowe miasteczka? Zobacz to ukryte miejsce, które skradnie Twoje serce – Porto Covo
A gdzie by tu zaparkować?
No jak to gdzie? Na środku drogi! Parkowanie w Lizbonie jest … interesujące. Nie ma tam wiele ograniczeń (poza centrum, gdzie nie polecam jechać autem), ale wszystko działa dosyć spontanicznie. Nasz pokój z airbnb znajdował się trochę dalej od centrum, w jednej z popularnych dzielnic mieszkalnych i zdecydowanie nie było tam wystarczająco miejsc parkingowych. Auta zatrzymywały się na środku drogi i blokowały jedne drugich – parkując w dwóch rzędach. Przez cały nasz pobyt tylko się modliłam żeby nie zablokowali naszej małej Toyoty, bo nie mam pojęcia jak kierowcy sobie z tym radzili.
Co zwiedzić w Lizbonie?
Lizbona to duże miasto z mnóstwem atrakcjii turystycznych i wieloma miejscami wartymi odwiedzenia. Dotarliśmy tam w poniedziałek wieczorem i mieliśmy jedynie czas do południa następnego dnia, więc musieliśmy zdecydować na czym nam najbardziej zależy. Po przyjeździe zobaczyliśmy dzielnice Alfama, Baixa, Graça i Bairro Alto, ale ta pierwsza zauroczyła mnie tak bardzo, że koniecznie chciałam tam wrócić następnego dnia. Dlatego też, większość czasu w Lizbonie minęła nam na spacerowaniu słonecznymi ulicami Alfamy i odkrywaniu jej ukrytych zakamarków. Była to bardzo dobra decyzja.
Poniżej kilka zdjęć z Baixy, którą też warto odwiedzić (ale moje serce zostało w Alfamie).
- Praça do Comércio (Plac Handlowy) – to duży plac w dzielnicy Baixa, położony nad brzegiem rzeki Tag. Znany jest także jako Terreiro do Paço, gdyż przed trzęsieniem ziemi w 1755 roku znajdował się tam Pałac Królewski (Paços da Ribeira). Było to główne serce miasta, gdzie w XVI wieku mieścił się magazyn złota importowanego z Maroka. Nad placem góruje pomnik Króla Józefa I na koniu – który władał Portugalią podczas odbudowy miasta. W tylniej części placu można zobaczyć wspaniały Łuk – Arco da Rua Augusta, znaczący wejście do ulicy Rua Augusta i pełniący kiedyś funkcję bramy dzielnicy.
- Winda Santa Justa (także nazywana Carmo Lift) – znajduje się w historycznej części Lizbony i łączy ze sobą dolne ulice Baixy z wyżej położonym Placem Carmo (Largo do Carmo). To jedyna pionowa winda w mieście tego typu, oferująca panoramiczne widoki na całe miasto i w związku z tym, popularna wśród turystów. Otwarta codziennie między 7:00 a 23:00, może być dość zatłoczona zwłaszcza w miesiącach letnich. Pojedynczy bilet kosztuje €2.80 i można go kupić w biurze na dole konstrukcji. Warto jednak pamiętać, że winda jest częścią publicznego system transportowego w Lizbonie, więc karnet na autobusy czy metro też tu działa. My niestety nie mieliśmy okazji spróbować takiej przejażdżki, ale jeśli Wy mieliście – dajcie znać jak było!
Alfama – miejsce, którego nie możesz ominąć
Alfama to najstarsza, historyczna część Lizbony. Przetrwała niemal nienaruszona wielkie trzęsienie ziemi, które nawiedziło Portugalię w 1755 roku. Spacerując w labiryncie wąskich brukowanych uliczek i małych skwerów, czy pijąc kawę i przegryzając pastel de nata na tarasach wznoszących się ponad budynkami miasta można się poczuć jakby przeniosło się w czasie. Dzielnica rozciąga się od ujścia rzeki, aż do zamku Św. Jerzego (Sao Jorge) na wzgórzu. Kolorowe domki przyklejone do obu stron ulicy przyciągają wzrok, kwiaty radośnie tańczą w doniczkach przy każdym podmuchu wiatru, a różnorodne części garderoby huśtają się na sznurkach przewieszonych nad ulicą. Można tu też spotkać wielu artystów pokazujących swoje prace i znaleźć ciekawe wystawy ukryte w ulicznych zaułkach.
Fado
Wieczorami, Alfama rozbrzmiewa dźwiękami Fado. Ta tradycyjna portugalska muzyka pochodząca z 1820 roku, pełna jest melancholijnych nut, a poetyckie wersy śpiewaków można usłyszeć na każdym kroku. Fado jest zazwyczaj grane w restauracjach, gdzie goście mogą cieszyć się posiłkiem i portugalskim winem, jednocześnie słuchając występów muzyków na żywo.
W bardziej popularnych miejscach stolik trzeba rezerwować z wyprzedzeniem, jednak przechadzając się po okolicy można znaleźć sporo innych. Pracownicy restauracji będą zachęcać Was do odwiedzenia polecanego przez nich miejsca, pokazując kartę dań i zachwalając kapelę. My zdecydowaliśmy się na odwiedzenie jednej z takich restauracji “z ulicy” i był to bardzo dobry wybór – zarówno pod względem muzyki, jak i jedzenia. I nawet dostałam kwiatka w gratisie, hah.
Alkohol + czereśnie równa się?
Ginjinha, słynny portugalski likier narodził się właśnie w Lizbonie. Zrobiony jest z owoców ginji (kwaśnych czereśni), namaczanych w alkoholu, wraz z dodatkiem cukru i innych składników. Zazwyczaj serwowany w małych kieliszkach do wódki, kosztuje od €1-2,5 euro, w zależności w jakim miejscu. Warto zrobić sobię przerwę w zwiedzaniu miasta i wejść do jednego z barów nazywanych “dziurą w ścianie” – gdyż wyglądają jak mała wnęka w budynku – a których w Alfamie jest niezliczona ilość i spróbować tego słodkiego trunku.
Tramwaj numer 28
Najsłynniejszy tramwaj Lizbony, linia numer 28, to tradycyjny żółty model pochodzący z 1930 roku, pełny starodawnego uroku – z oryginalnymi dźwigniami i polerowanymi drewnianymi ławkami. Dzięki temu, że składa się z jednego wagonu, tramwaj jest zwrotny i lekki, co pomaga mu w lawirowaniu po krętych uliczkach Lizbony i wspinaniu się na strome wzgórza. Jego trasa jest najdłuższa w całym mieście i przebiega przez Baixę, Graçę i Alfamę, zatrzymując się po drodze w różnych turystycznych miejscach i docierając aż do Estrela i Campo de Ourique.
Jest niestety jeden problem – wycieczka takim tramwajem wiąże się z długimi kolejkami i ogromnym ściskiem jako, że każdy chce odbyć tą słynną przejażdżkę. Nam, po zobaczeniu kolejki, od razu się odechciało i woleliśmy użyć siły własnych nóg do zwiedzania miasta i z zewnątrz podziwiać przejeżdżające żółte wagoniki.
Miradouros – wyjątkowe wzgórza
Jeśli tak jak ja, jesteście fanami oglądania miast z góry, to z pewnością pokochacie lizbońskie miradouros – tarasy na wzgórzach, z których rozciąga się niesamowity widok na miasto. Dużo z nich znajduje się właśnie w Alfamie i zdecydowanie jest warte wspinaczki.
Można tam na chwilę przystanąć i podziwiać piękno portugalskiej stolicy z wysokości. Miradouros, warte odwiedzenia:
Miradouro das Portas do Sol – wielki taras z widokiem na rzekę, pomarańczowe dachy Alfamy i mnóstwo lizbońskich kościołów.
Miradouro de Santa Luzia – zapewnia piękne widoki na rzekę, Alfamę i National Pantheon, a to wszystko ubrane w ramkę pokrytych poskręcanymi gałęziami winorośli filarów.
Miradouro da Graça (oficjalna nazwa to Miradouro Sophia de Mello Breyner Andresen) – romantyczne miejsce położone w cieniu wysokich sosen, z widokiem na zamek św. Jerzego i osiemnastowiecznym kościołem Igreja da Graça znajdującym się zaraz za nim.
Tutaj możecie znaleźć pełną listę miradouros, z których każdy oferuje inny coś innego.
Jak zwiedzać Alfamę?
Popularna trasa na zwiedzanie to przejście od Baixy do Miradouro de Santa Luzia albo rozpoczęcie spaceru przy stacji metra Santa Apolonia i podążanie w kierunku zamku. Najlepiej jednak dać się zgubić w kolorowym labiryncie uliczek, odkrywając przepiękne, miejsca i wczuwając się w puls miasta.
Kiedy impreza? Codziennie!
Po obiedzie przy dźwiękach Fado w Alfamie, udaliśmy się na drinka (lub dwa) do najbardziej imprezowej części Lizbony – Bairro Alto.
Nawet w poniedziałek wieczorem ulice były pełne młodych ludzi rozsiadających się z piwem na chodnikach, tańczących w klubach i cieszących się życiem. Każdy znajdzie w Bairro Alto coś dla siebie – od wykwintnych miejsc serwujących najlepsze drinki w mieście, przez puby z jazzową i bluesową muzyką na żywo, po Karczmę Winną i Bar Bali z hamakami i palmami.
Większość z miejsc ma różnego rodzaju oferty i “happy hours” z tanimi (i mocnymi) alkoholami. A w niektórych można nawet wypić kieliszek wódki w zamian za zostawienie biustonosza (co, jak widać na zdjęciu, jest dość popularne). Więcej na temat tej rozrywkowej dzielnicy TUTAJ.
Po drodze, przechodziliśmy także obok kolejnej lizbońskiej windy (lub raczej “jednoulicznego” tramwaju) – Glória Funicular (Elevador da Glória), która łączy część Pombaline z Bairro Alto.
Byliście w Lizbonie i w jej historycznej dzielnicy Alfama? Chcielibyście się wybrać? A może inne miejsce w Lizbonie przyciąga Was bardziej? Dajcie znać w komentarzach.
Podoba się? Przypnij na Pinterest!
Skusiłaś mnie wszystkim! Sama nie wiem, dlaczego właściwie jeszcze nie byłam w Lizbonie ani w Portugalii w ogóle – uwielbiam widoki z góry, urocze uliczki, w których fajnie się zgubić, kolorowe azulejos i słodkie likiery. Świetny wpis! Dobrze, że tanie linie uruchomiły połączenia z Wrocka :)
No to kolejna wycieczka do Portugalii! Ja miałam podobnie, jakoś mi nigdy nie było tam po drodze, chyba też nie za dużo o niej wiedziałam – i pewnie też dlatego wszystko mnie tak bardzo pozytywnie zaskoczyło. Aż się zastanawiam czy nie przesadzam z tym moim entuzjazmem, ale naprawdę to warty odwiedzenia kraj :) Ale z Twojej znajomości azulejos byłam pewna, że tam byłaś ;)
Cudowne ujęcia!! Jak miło było wspomnieniami znowu wrócić do Lizbony! My nie poruszaliśmy się samochodem, ale z ciekawością patrzyłam na sposób jeżdżenia po ulicach i podziwiałam parkowanie na tych stromych drogach! ;)
Dzięki! :) Haha tak, parkowanie to mają ciekawe, lepiej spacerować albo używać tramwajów niż jeździć autem. W Faro musielismy wjechać do centrum, bo tam był nasz hostel i zaplątaliśmy się w tych wąskich uliczkach które były tak ciasne, ze musieliśmy poskładać lusterka w naszym małym samochodziku i jechać bardzo ostrożnie, uf, byli trochę stresu ;)