[Madagaskar 2016] Niemiła historia

Wróciłam do namiotu. Otworzyłam zamek głównego wejścia i wpełzłam do środka. Znalazłam latarkę i jak tylko ją zaświeciłam to zobaczyłam, że coś jest nie tak. W tylnej ścianie namiotu prześwitywała ciemna Madagaskarska noc. Materiał swobodnie powiewał na wietrze. Była tam wycięta ogromna dziura! Nie rozumiałam co się dzieje. Wtedy to do mnie dotarło. “Paulina!!!” wrzasnęłam…

Ramena fishing boat
Ramena, zdjęcie wykonane przez Pawła

Raj dla fotografów

Wyjątkowe rośliny i zwierzęta, których nie znajdzie się w żadnym innym zakątku świata. Soczyście zielona dżungla rozhuśtana lianami zwisającymi z drzew i rozbrzmiewająca dźwiękami tysiąca dziwnych stworzeń. Ciekawe formacje skalne, niesamowite podwodne życie, jakby wyjęte z filmu National Geographic. Kobiety o wyjątkowej urodzie i najsłodsze dzieci świata. Kolorowe lokalne życie i urozmaicona kuchnia. Brzmi jak raj dla fotografów, prawda? A ja właśnie wróciłam stamtąd bez nawet jednego zdjęcia. Dlaczego?

Lemur Madagascar
Lemur, zdjęcie wykonane przez Pawła

 Wszystko ma swój początek i koniec

Nigdy wcześniej mi się to nie przydarzyło. Wszystkie moje podróże przez 44 odwiedzonych krajów, przebiegały bez problemów. Zazwyczaj napotykałam na swojej drodze jedynie przyjaznych i pomocnych ludzi. Nie licząc kilku przypadków, gdy próbowano wykorzystać fakt że byłam gdzieś pierwszy raz (uroczy oszuści w Indiach), nikt nigdy nie próbował mnie skrzywdzić, nawet jeśli podróżowałam samotnie. Nigdy mnie nie okradziono, nigdy nie miałam żadnego wypadku ani poważnych problemów zdrowotnych – nie licząc drobnych przypadłości dotykających każdego podróżnika. Wygląda na to, że miałam za dużo szczęścia i kiedyś to szczęście musiało się skończyć.

me in the Georgian mountains
Zdjęcie z Gruzji

Niesamowity kraj

Zanim powiem cokolwiek więcej – musicie wiedzieć, że Madagaskar to fantastyczny kraj. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i od razu wiedziałam, że wyprawa  tam będzie wyjątkowa. I taka była! Jako dwie podróżujące samotnie dziewczyny czułyśmy się tam bardzo bezpiecznie. Ludzie byli mili i pomocni, mimo, że zazwyczaj nie mówili po angielsku a nasz francuski pozostawiał wiele do życzenia. Możliwe, że to też było naszym problemem – w pewnym momencie poczułyśmy się zbyt bezpiecznie.

Madagascan girl Nosy Diego
Dziewczyna z Nosy Diego, zdjęcie wykonane przez Pawła

Pamiętny dzień

Minął już tydzień naszej wyprawy. Wraz z Paulina, podróżowałyśmy po Madagaskarze, używając jedynie publicznych środków transportu (taxi-brousse i rozklekotanych aut) lub autostopu, jedząc i spiąc w lokalnych miejscach lub pod namiotem – starając się być tak blisko ludzi i natury jak tylko mogłyśmy.

Szóstego dnia naszej podróży dotarłyśmy do Rameny – małej, sennej wioski rybackiej znajdującej się na północnym wybrzeżu Madagaskaru, 30 minut taxi broussem od pobliskiego większego miasta Diego Suarez. Tam znalazłyśmy hostel „Badamera”, polecany w przewodniku Lonely Planet i zdecydowałyśmy się rozbić tam nasz namiot w jego wielkim egzotycznym ogrodzie. Pogoda była przepiękna, a miejsce znajdowało się zaraz przy plaży. Po tygodniu spędzonym w różnych rodzajach noclegów czułyśmy się bardziej komfortowo w zaciszu naszego małego namiotu niż w rozsypujących się domkach kempingowych czy pokojach bez żadnego zamknięcia i moskitiery (łatwiej było zauważyć wszelkiego rodzaju insekty, komary czy inne żyjątka w małym namiocie, niż w wielkim pokoju czy domku, gdzie moskitiera miała ogromne dziury).

Właścicielka hostelu – Niemka, pokazała nam miejsce do rozbicia namiotu. Miałyśmy zapłacić 3000 AR za osobę (jakieś 3,50 zł – tak wiem! Nawet jedynie po tygodniu pobytu na Madagaskarze przyzwyczaiłyśmy się do lokalnych cen i nie przeliczałyśmy już na inne waluty. A jak wszystko kosztowało setki, tysiące albo miliony milionów, to mimo, że było tanie to zawsze wydawało się inaczej ;)).

Spędziłyśmy relaksujący dzień na plaży a popołudniu poszłyśmy do miasta na obiad. Nasz hostel znajdował się trochę poza centrum – więc musiałyśmy przejść przez cała wioskę – jakieś 10-15 min spaceru. Zostawiłyśmy nasze duże plecaki w głównym budynku hotelu z większością naszych pieniędzy i paszportami – zawsze starałyśmy się chować pieniądze i dokumenty po różnych miejscach, żeby trudniej było je znaleźć i ukraść.

Chciałyśmy jednak porobić trochę zdjęć w wiosce i na plaży po drodze, więc wzięłyśmy że sobą aparaty – mojego bezlusterkowca Fuji, GoPro Hero i telefony. Zazwyczaj miałyśmy je przy sobie, żeby moc rejestrować cała tą niesamowitość Madagaskaru dookoła nas.

Po przepysznym obiedzie z owocami morza i najlepszym na świecie kokosowym ryżem (obiad kosztował jakieś 15zl na osobę), poszłyśmy na chwilę do baru z malgaskimi znajomymi i dwoma Amerykanami, z którymi spotkałyśmy się rano w taxi broussie. Następnego dnia miałyśmy płynąć z nimi na jedna z pobliskich wysp pod namioty. Amerykanie poszli coś zjeść, a my przeniosłyśmy się do lokalnego klubu, bawiąc się z mieszkańcami wioski. Wszyscy byli bardzo mili i ciekawi nas jako przybyszy z daleka. Zabawa była świetna, wszyscy – młodzi i starsi tańczyli żwawo na parkiecie i dobrze się bawili. Zrobiłyśmy trochę zdjęć i filmów, ale później zdecydowałyśmy wracać do hotelu, gdyż następnego dnia rano miałyśmy wstać wcześnie.

Jeden z poznanych przez nas wcześniej Malgaszów, z którym miałyśmy płynąć następnego dnia na wycieczkę – Rasta, zaoferował, że nas odprowadzi do hostelu, jako że musiałyśmy przejść przez kilka zaciemnionych miejsc po drodze. Jednak  odmówiłyśmy, gdyż czułyśmy się całkiem pewnie we dwie. Przed dotarciem do hostelu poszłyśmy jeszcze na plażę porobić zdjęcia gwiazdom. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że już nigdy tych zdjęć nie zobaczę. Noc była ciemna jak smoła i dzięki temu gwiazdy były bardzo dobrze widoczne. Jednak poza nimi  nie byłyśmy w stanie zobaczyć nic dookoła nas. Po kilku zdjęciach wróciłyśmy do hotelowego ogrodu i do naszego namiotu.

Wystarczy 5 minut

Zaraz obok naszego namiotu znajdował się mały budynek, w którym mieściła się ubikacja, prysznic i dwie zewnętrzne umywalki. Włożyłyśmy nasze torby na chwilę do namiotu, zamykając wejście i poszłyśmy w stronę łazienki. Paulina była cały czas w okolicy namiotu, wracając się do niego po wodę i myjąc w pobliżu zęby. Ja wzięłam bardzo szybki prysznic – woda była zimna a ja śpiąca, więc wyszłam z niego po niecałych 5 minutach a Paulina zajęła moje miejsce.

Wróciłam do namiotu. Otworzyłam zamek głównego wejścia i wpełzłam do środka. Znalazłam latarkę i jak tylko ja zaświeciłam to zobaczyłam, że coś jest nie tak. W tylnej ścianie namiotu prześwitywała ciemna Madagaskarska noc. Materiał swobodnie powiewał na wietrze. Była tam wycięta ogromna dziura! Nie rozumiałam co się dzieje. Wtedy to do mnie dotarło. “Paulina!!!” wrzasnęłam!

Nasze torby z aparatami, telefonami, pieniędzmi i wszystkim innym co miałyśmy przy sobie idąc do miasta – zniknęły! „Okradli nas!” – krzyczałam wyskakując z namiotu.

Tent in Georgia
Zdjęcie z Gruzji

Pobiegłyśmy do głównego budynku hostelu żeby zawiadomić ochronę i obudzić właścicielkę. Ona wyskoczyła z pokoju krzycząc żebyśmy biegły szukać na plażę. Nie myśląc wiele, ruszyłyśmy na wybrzeże z latarkami. Niestety było tak ciemno, że nie byłyśmy w stanie nic zobaczyć – jedynie z oślepiającym światłem latarek byłyśmy bardzo dobrze widoczne dla wszystkich nawet z daleka, co wcale nie pomagało w znalezieniu złodzieja, który mógł się ukryć gdziekolwiek. Po chwili, wrócił nam zdrowy rozsądek i stwierdziłyśmy, że to raczej nie jest zbyt bezpieczne a i tak po ciemku nic nie zdziałamy. Wróciłyśmy więc do hostelu.

Jako, że nasz namiot do niczego się już nie nadawał (poza tym nie mogłybyśmy na pewno w nim już spokojnie zasnąć), Niemka dała nam klucze do jednego z domków kempingowych.

Wiedziałyśmy, że musimy czekać do rana zanim będziemy w stanie cokolwiek zrobić. Sprawdzałyśmy 5 razy czy drzwi do domku są dobrze zamknięte. Roztrzęsione i zszokowane, próbowałyśmy zasnąć, jednak jedyne co miałyśmy w głowach to różne scenariusze tego co mogło się wydarzyć i próby znalezienia wyjścia z tej sytuacji.

Noc była długa i nie mogłyśmy doczekać się rana. Jednak nie wiedziałyśmy co przyniesie nam kolejny dzień…

Cdn.

***

Podobało się? Polub na Facebooku, podaj dalej i daj znać co myślisz w komentarzach! 

 

Sharing is caring!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *